Publikujemy pełny tekst homilii Prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka wygłoszonej podczas Mszy św. pogrzebowej śp. abp. Józefa Kowalczyka:
Reklama
W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego! Bóg bogaty w miłosierdzie, Pan czasu i wieczności, Życia i Śmierci niech będzie uwielbiony! Jemu cześć i chwała na wieki! Tymi słowami, którymi śp. Ksiądz Arcybiskup Józef Kowalczyk rozpoczął swój testament, chciałbym i ja, tutaj, w bazylice prymasowskiej, w której spocznie jako osiemdziesiąty dziewiąty arcybiskup metropolita gnieźnieński, złożyć Bogu dziękczynienie za jego życie i kapłańskie powołanie. Za miłość do Chrystusowego Kościoła, a zwłaszcza - jak sam często powtarzał - do „Kościoła, który jest w Polsce”. Za miłość i szacunek, jakimi otaczał namiestników Chrystusowych na Stolicy Piotrowej w Rzymie, szczególnie umiłowanego przez niego świętego Jana Pawła II. Za świadectwo miłości bliźniego, której najwymowniejszym dowodem i znakiem jest powstały jego osobistym staraniem Ośrodek Opiekuńczo-Rehabilitacyjny dla Dzieci i Młodzieży Niepełnosprawnej w rodzinnych Jadownikach Mokrych w diecezji tarnowskiej. W swym duchowym testamencie Ksiądz Arcybiskup Józef napisał, że pragnie wyrazić uwielbienie i dziękczynienie Trójjedynemu Bogu, za wstawiennictwem Matki Kościoła, za wszelkie dobro i łaski, jakich doznał w swoim życiu. I my wszyscy, zgromadzeni dziś wokół jego trumny, polecając naszego brata Ojcu nieskończonej dobroci (…) dzięki składamy za wszystkie dobrodziejstwa, którymi obdarzył swego sługę w ziemskim życiu i które za jego pośrednictwem nam przypadły w udziale. To prawda - słyszeliśmy dziś u św. Pawła - że każdy z nas stanie przed trybunałem Boga i o sobie samym zda sprawę Bogu. Mamy jednak ufność i nadzieję, że wszelkie dobro i cierpienie znoszone dla Chrystusa i Jego Ewangelii będzie uwielbieniem Boga i znajdzie w Nim miłosiernego sędziego. Aby bowiem żyć wiecznie - jak wskazuje papież Leon XIV - nie trzeba oszukiwać śmierci, ale służyć życiu - to znaczy troszczyć się o życie innych w czasie, który wspólnie przeżywamy. To jest najwyższe prawo, które jest ponad wszystkimi regułami społecznymi i nadaje im sens.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Umiłowani Siostry i Bracia!
Reklama
Aby troszczyć się o życie innych, w czasie, który wspólnie przeżywamy, trzeba najpierw z wdzięcznością i miłością samemu otworzyć się i przyjąć tę troskę, z jaką inni nas kształtują. Arcybiskup Józef wyszedł w świat z rodzinnego domu w Dębowych Domach z błogosławionym doświadczeniem miłości i troski swoich ukochanych rodziców. Jego dom rodzinny był prosty i skromny w dobra materialne, jednak rodzice - jak sam napisał w testamencie - posiadali wielkie bogactwo wiary, miłości i nadziei, którym obdarowali swoje dzieci i całe otoczenie (…) Nasz dom rodzinny był wielkim duchowym bogactwem (…) był miejscem dobrej formacji ludzkiej i chrześcijańskiej (…) wspaniałą szkołą wychowawczą, która położyła mocny fundament pod rozwój mojej osobowości. W minioną sobotę, w Jadownikach Mokrych - rodzinnej wiosce Księdza Arcybiskupa, do której należały Dębowe Domy, gdzie się urodził, mieszkańcy i sąsiedzi dziękowali Bogu za tę domową szkołę wiary i wzrastania w duchu przypomnianej dziś przez Apostoła Narodów zasady, że nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie. Prawda ta była obecna w życiu i kapłańskim powołaniu Księdza Arcybiskupa Józefa począwszy od warmińskiego seminarium duchownego i pierwszej parafii w Kwidzynie, przez prawnicze studia w Lublinie i Rzymie, pracę w Stolicy Apostolskiej i w Nuncjaturze w Warszawie, aż po duszpasterską posługę w archidiecezji i metropolii gnieźnieńskiej. Zaangażowanie, z jakim podejmował zadania powierzane mu na kolejnych etapach tej drogi, wciąż nas przekonywały, że położony w rodzinnym domu fundament był solidny i twórczy, a zaszczepiona przez rodziców wiara pozwalała mu odczytywać wszelkie trudności i wyzwania jako wyjątkową łaskę Boga bogatego w miłosierdzie, niczym nie zasłużoną i bardzo zobowiązującą. Kreśląc te słowa w swoim testamencie miał zapewne w pamięci także misję, którą powierzył mu św. Jan Paweł II i z której z pewnością zostanie zapamiętany - przeszło dwudziestoletnią posługę Nuncjusza Apostolskiego w Polsce. Udzielając mu święceń biskupich i posyłając z Rzymu do Warszawy, papież prosił, aby ta posługa w stosunku do biskupów, kapłanów i wiernych na umiłowanej ziemi polskiej wzmocniła naszą łączność z Następcą św. Piotra oraz przyczyniła się do budowania konstruktywnego porozumienia z władzami dla pokonywania istniejących trudności, jak również osiągania dobra duchowego i moralnego narodu. Widomym znakiem tego działania było m.in. przywrócenia ordynariatu polowego Wojska Polskiego, praca nad reformą struktur Kościoła w Polsce, a także wspólnie wypracowany i podpisany Konkordat Rzeczypospolitej Polskiej ze Stolicą Apostolską. Po dwudziestu jeden latach posługi Nuncjusza Apostolskiego w Polsce, wezwany przez papieża Benedykta XVI na metropolitalną Stolicę Prymasów w Gnieźnie, dziękując za dotychczasową misję na Jasnej Górze, Arcybiskup Józef przyznał, że choć od początku była ona tajemniczą drogą i wyzwaniem, to teraz stała się zapisaną księgą, która przechodzi do historii. I jest to niewątpliwie księga bogata, zapisana faktami i wydarzeniami, których wagę i znaczenie w pełni ocenić będą mogli dopiero potomni. Natomiast ostatni rozdział swojej księgi życia zapisał Arcybiskup Józef, tutaj, między nami, na Stolicy Prymasowskiej w Gnieźnie. I choć posługa ta była relatywnie krótka, to jednak pełnił ją z takim samym pasterskim oddaniem. Będąc już na emeryturze i dzieląc swój czas między Rzym, Warmię i rodzinne Jadowniki Mokre, nie zapominał o Gnieźnie i było mu ono zawsze bliskie przez miejsca, które tu ukochał i ludzi, których spotykał spacerując ulicami i przysiadając na ławeczce nad Jeziorem Jelonek. Zawsze ciekawy ich opinii, zawsze zainteresowany lokalnymi sprawami, bezpośredni, szczery, często wręcz familiarny w relacjach z bliźnimi. Nie trzeba więc oszukiwać śmierci - powtórzymy jeszcze raz słowa papieża Leona - trzeba służyć życiu, to znaczy troszczyć się o życie innych w czasie, który wspólnie przeżywamy.
Moi Kochani!
I w życiu więc i w śmierci należymy do Pana. Cóż jest bowiem przedmiotem naszej nadziei - pytamy za świętym Augustynem. Czy jest nim ziemia? Nie. Czy to coś, co pochodzi z ziemi, jak złoto, srebro, drzewo, plony, woda? Te rzeczy są przyjemne, są piękne, są dobre - powiada święty, jednak: szukaj Tego, który je stworzył, On jest Twoją nadzieją. Zmartwychwstały Pan jest naszą nadzieją. On jest nadzieją człowieka w tym życiu i po śmierci. On jeden bowiem - jak za chwilę będziemy wyznawać w prefacji mszalnej - przyjął śmierć, aby nas wszystkich wybawić od śmierci wiecznej i sam umarł na krzyżu, abyśmy z Nim żyli na wieki. Na krzyżu dobrowolnie wypowiedział swoje „tak”, które pozbawiło śmierci jej mocy (…) Na krzyżu zwyciężyła miłość, zwyciężyło zaufanie, zwyciężyło życie. Ci zaś, którzy w Nim ufność pokładają, z Nim śmierć zwyciężą i będą żyć na wieki. To bowiem, czego oczekuje serce człowieka - zauważa papież Leon XIV - życie wieczne, które może dać jedynie Bóg, jest przekazywane człowiekowi w dziedzictwie niczym z ojca na syna. Naszym przeznaczeniem nie jest więc śmierć i grób, ale zmartwychwstanie i życie. Aby żyć wiecznie, nie musimy zatem oszukiwać śmierci, ale wierzyć i pokładać naszą nadzieję w Tym, który przez swoją śmierć i zmartwychwstanie, zwyciężył darował nam życie wieczne. Kiedyś, tutaj, w naszej katedrze, w poranek Zmartwychwstania Pańskiego Ksiądz Arcybiskup Józef życzył nam wszystkim, aby Zmartwychwstały Chrystus był dla nas źródłem prawdziwiej, chrześcijańskiej nadziei. Z tą nadzieją stajemy dziś w tej samej katedrze, wokół jego trumny, polecając Go miłosierdziu Bożemu i z ufnością wypowiadając słowa modlitwy, którymi w tych dniach żałoby cały Kościół Gnieźnieński modli się za niego: Boże, Ty obdarzyłeś biskupią godnością swojego sługę arcybiskupa Józefa i dałeś mu udział w kapłaństwie Apostołów, włącz go na wieki do ich społeczności. Amen.