Trener wtajemnicza w zadania, które otrzymali powołani. Odsłania stopniowo tajniki systemu gry drużyny na dane spotkanie. Wyselekcjonowani zawodnicy doznają godziny chwały, znawcy tematu zaś skrupulatnie analizują, czy wybrany skład, opracowana strategia gry i taktyka pozwolą wygrać spotkanie. Celem jest sukces, czyli ekscytująca radość, dobra zabawa, sława, duma i pieniądze. Krok za tym idzie poprawa jakości sportowej drużyny, co skutkuje stawianiem jeszcze wyższych celów.
Może to porównanie nie jest najlepsze, ale coś podobnego dzieje się w dzisiejszej Liturgii Słowa. Pełnia czasu nabiera większej dynamiki. Wprawdzie Pan Jezus powraca do domu swego Ojca, ale zostawia wybranych przez siebie uczniów oraz wyznacza im zadania. Całym procesem kieruje Duch Święty, który podpowiedział wybór Apostołów i który nauczy ich wszystkiego co ważne o Mistrzu i Jego dziele oraz doda im odwagi i mocy. Zadanie jest maksymalistyczne: mają iść na krańce ziemi. Celem jest przygotowanie wszystkich ludów świata dla Pana – na Jego powtórne przyjście „dla zbawienia”, kiedy to nie tylko odpuści, ale też zgładzi grzech, i to w wymiarze planetarnym. Iście nadprzyrodzona globalizacja. Nauczyciel, wstępując do nieba, najpierw pobłogosławił uczniów i zapewnił ich o swoim towarzyszeniu. To ważne. Oni z kolei, podobnie jak nasi sportowcy z konferencji prasowej, z wielką radością wrócili wypełnić zadanie, wielbiąc Boga. Wiemy, że swoją pracę wykonali ofiarnie i wzorowo.
Cel wezwania Chrystusa jednak się nie zmienił i przeszedł na nas. Jak zatem wypełnić tę misję? Przede wszystkim trzeba działać w duchu Kościoła, jednego, świętego, powszechnego i apostolskiego pod przewodnictwem papieża Leona XIV. Teraz to on jest Piotrem naszych czasów. Przyznawanie się do wiary i miłość do Kościoła są dzisiaj potężnym świadectwem. Kościół jest bowiem najbardziej pogardzaną częścią chrześcijańskiego Credo. W czasach sekularyzmu i kultu indywidualizmu, także w podejściu do wiary (ja i mój Jezus), trwanie w Kościele buduje go. Daje szansę powrotu tym, którzy zagubili gdzieś miłość do „naszej Matki”. Otwiera innym możliwość przyjęcia chrztu. Mamy to robić „z sercem prawym, z wiarą pełną, oczyszczeni na duszy od wszelkiego zła świadomego (...). Trzymajmy się niewzruszenie nadziei (...) bo godny jest zaufania Ten, który dał obietnicę” – czytamy w drugiej lekcji. Tak jak Chrystus w swoim ciele objawił przez krzyż prawdziwe serce swego Ojca, tak my mamy objawić ludziom Jezusa. Przez to wszystko, co robimy, co mówimy i kim jesteśmy. Jezus Wniebowzięty wymaga zaangażowania. Neutralność jest nie tylko nudna i smutna, ale też jałowa i bezpłodna. „Dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo” – pytają aniołowie uczniów. Moglibyśmy dodać: ruszcie się! Nie stójcie tak! Bądźcie aktywni! Pewne jest, że tak jak Jezus wstąpił do nieba, tak też powróci. Wypełnijmy swą misję z radością. Nie bądźmy smutni!
Pomóż w rozwoju naszego portalu