W chrześcijaństwie modlitwa może przyjmować rozmaite formy. Znamy sposoby modlitwy sformalizowane, jak nabożeństwa, spisane modlitwy litanijne, koronki, różne teksty w modlitewnikach. Są też formy modlitwy, które nie polegają na wyuczeniu się treści i sposobu odmawiania, ale trzeba im poświęcić wiele czasu, by uznać je za „swoje”. Chodzi tutaj o medytację lub kontemplację – sposoby modlitwy zakorzenione głęboko w chrześcijaństwie, odkrywane jednak przez wielu współczesnych ludzi jako nowoczesny sposób pracy nad sobą, niekoniecznie mający coś wspólnego z chrześcijaństwem. Do niechrześcijańskich praktyk modlitewnych, jak np. medytacji proponowanej przez współczesnych trenerów rozwoju, nawiązałem tutaj celowo, by przyjrzeć się, jakie motywy przyświecają stosowaniu takich form. Najczęściej ludzie medytują, ponieważ chcą rozładować napięcie spowodowane pośpiechem i problemami, chcą być bardziej skoncentrowani i efektywni w swojej pracy, idą również za modą, bo taką staje się owa medytacja. Mimo tego, że coraz częściej ktoś wygłasza deklarację, iż jest niewierzący, okazuje się również, że wciąż istnieje potrzeba życia religijnego i duchowego.
W tych teoriach czegoś jednak brakuje. W nawiązaniu do katechizmowych definicji modlitwy rodzą się pytania. Do kogo człowiek wznosi swoją duszę, kiedy modlitwę rozumie jako stanięcie w obecności Boga? Z kim dialoguje, skoro modlitwa staje się rozmową z Bogiem? Do kogo się zwraca, skoro modlitwa jest zwróceniem serca do Boga? Nie ma przecież nic bardziej bolesnego w życiu człowieka niż poczucie samotności i pustki. Modlitwa chrześcijańska zawsze będzie pragnieniem docierania do źródła swojego istnienia, a zarazem do jego celu. Czy modlitwa bez Boga prowadzi do odkrycia ostatecznego sensu życia?
Modlitwa ma ogromny wpływ na nasze życie. Kiedy wchodzimy w medytację i kontemplację z ukierunkowaniem na miłość i wszechmoc Boga, uświadamiamy sobie, jak wielka tęsknota za Bogiem w nas tkwi. Modlitwa potęguje zatem naszą miłość do Niego, buduje głębszą wiarę i prowadzi do coraz bogatszego życia duchowego. W modlitwie odkrywamy, że nie jesteśmy sami, bo Bóg nie tylko nam towarzyszy, ale też daje nam więcej, niż to, o co Go prosimy. Maryja uczy nas takiego zaufania Bogu, kiedy mówi: „niech mi się stanie według twego słowa” (Łk 1, 38). Kiedy zaś o coś prosimy, uświadamiamy sobie, że prośby spełniają się w naszym życiu nie dzięki formom naszej modlitwy czy naszemu zaangażowaniu w modlitwę, lecz dzięki Bogu, który może wszystko. Przypominamy sobie zatem słowa Jezusa, że wystarczy wiara taka jak ziarnko gorczycy, a góra się przesunie, jeżeli powie się jej, żeby to zrobiła. Nie przesunie się sama z siebie. Nie zrobi tego dzięki naszemu ludzkiemu słowu, gdyż nie mamy nad nią takiej władzy. Ten jednak, który ją stworzył z niczego, jest w stanie zrobić z nią, cokolwiek tylko zechce. Takiej pokory uczy właśnie modlitwa – przypomina, że nie człowiek jest Panem wszystkiego, lecz jego Stwórca.
Pomóż w rozwoju naszego portalu




